Jak sami właściciele informują, truskawki można jeść prosto z krzaka, ponieważ nie są niczym pryskane. Ich smak jest nieporównywalny z tymi, które mogę kupić na sąsiednim targu czy sklepiku.
To ekologiczne truskawy, które więcej kosztują, ale i lepiej smakują.
Ale Rysiny to nie tylko truskawki. To niezliczone ilości ziół, sałat, a także sezonowych warzyw.
Młode ziemniaczki, marchewki czy ogórki to tylko nieliczne dobrodziejstwa tego miejsca. Dla ogrodników to nielada gradka, ponieważ ilości gatunków kwiatów (niestety nie znam się na nich) jest tu bez liku.
W Rysinach jest sielsko anielsko i nie chce się stąd wyjeżdżać. Ale nie trzeba się spieszyć. Można usiąść pod parasolem i rozkoszować się koktajlami z rysińskich truskawek i ziół.
Niedaleko od gospodarstwa znajduje się kolejne cudo... Gospodarstwo Ludwik Majlert. Może już nie tak urokliwe jak Rysiny, ale można kupić tam najtańsze szparagi, mięsistą rukolę na wagę, najmniejsze cukinie i świeży bób.
Każdy kto dokładniej wczyta się w historię obu gospodarstw, dowie, się, że zbieżność nazwisk właścicieli jest tu nieprzypadkowa. To rodzinny biznes, chociaż trudno nazwać to biznesem.
Bo te kilka kilometrów za centrum Warszawy można poczuć się jak w innym świecie, gdzie rządzi natura, tradycja i szacunek do ziemi.