Nie macie wrażenia, że w tym sezonie króluje figa? Występuję w roli głównej w reklamach supermarketów, a na bazarkach i targach jest pięknie eksponowana, jakby Polska była dopiero gotowa przyjąć ją pod swój dach.
I coś w tym jest, bo choć kilka razy ją próbowałam, to nigdy nie była moim ulubionym owocem. Raz dostałam od przyjaciółki dżem z fig, przywieziony prosto z Malty, innym razem kupiłam ją na targu, ale nie za bardzo wiedziałam co z nią zrobić, jak zjeść :)
Dopiero w te wakacje, we Francji, miałam okazję zjeść figę prosto z drzewa. Była miękka, dojrzała i bardzo słodka. Jej smak był wyjątkowy. Pachniała i smakowała słońcem.
Dlatego kiedy wrócilam do Polski, figa zagościła na moim stole. Nauczylam się wybierać te najlepsze, najbardziej dojrzale i najsłodsze, które można jest w całości ze skórką, która dla mnie jest ulubioną.
Używam fig do deserów, smoothies, placuszków owsianych czy tapioki. Ale moja najukochańsza wersja to figa na sposób wytrwany. A nic nie podbija jej słodyczy jak kozi ser.
Na śniadanie proponuje świeżą bagietkę- polecam bardzo bagietki na zakwasie i zbożowe z piekarni Vincent, kozi ser lub pleśniowy i figa. Nie dość, że pięknie wygląda, to smakuje nieziemsko.
A na kolacje nie ma nic lepszego niż sałata z serem kozim, figą i słonecznikiem, a wszystko skąpane w sosie balsamico. A do tego kieliszek białego schłodzonego wina.
Figa to wykwintny owoc, ale w najprostszym wydaniu jest najlepsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz